wtorek, 31 maja 2016

45. W starym kinie: Czy Lucyna to dziewczyna? (1934 r.)

źródło: stopklatka.pl


Stare, przedwojenne kino można kochać ... albo nie.

Już jakiś czas temu, postawiłam sobie za cel bliższe przyjrzenie się kinematografii naszych polskich twórców z okresu przedwojennego. Pamiętam dobrze, jak będąc jeszcze młodym brzdącem i spędzając długie, wakacyjne tygodnie na działce pod Warszawą, oglądało się głównie telewizję publiczną. Zresztą, ówczesna "kablówka" odbierała tylko 5 programów.

Oczywiście większość czasu spędzało się latając po polu, skacząc po drzewach, jeżdżąc konno oraz pływając w pobliskim jeziorze. Ale gdy już i tego był przesyt (dorosła Ola myśli "jak tooo?"), włączało się czasem telewizor, a w nim leciało ... no właśnie. Synonimem mojego "telewizyjnego" dzieciństwa spędzonego na działce są stare, przedwojenne filmy, które - nie będę ukrywać - wtedy mnie nie wciągały, a także ... Louis de Funes jako żandarm.

źródło: fufuworld.com

Jednak do sedna. Niedawno, zdałam sobie sprawę (może to dzięki serialowi "Bodo"?), że pomimo mojego zainteresowania epoką przedwojenną, mam ogromne braki jeżeli chodzi o naszą rodzimą twórczość. Nazwiska aktorów, poszczególne biografie, owszem znam, ale jeżeli chodzi o ich dorobek ... to mocno kuleję.

Stąd też narodził się mi głowie pomysł i "mini cel", aby stopniowo poznawać nasze dobro kulturowe. Od grudnia ur. udało mi się obejrzeć już paręnaście kultowych tytułów.

Jak wspomniałam już na wstępie filmy te można pokochać ... lub dostrzegać w nich piękno wybranych elementów. Fabuły komedii są proste i bardzo przewidywalne. Opierają się one głównie na niedopowiedzeniu, żarcie, celowym kłamstwie, które w następstwie buduje ciąg komicznych sytuacji, aby w wielkim finale wszystko zostało wyjaśnione i dobrze się skończyło. Skądś to znamy nie? Typowy amerykański model "happy endu".

Jeżeli nie przemówi do Was "porywająca fabuła, pełna niespodziewanych zwrotów akcji" (tak, tak to lekki sarkazm), to są inne rzeczy za które można cenić przedwojenne kino: klasa i kunszt gry aktorskiej czy porządna dawka lekcji historii* na temat pewnych obyczajów, konwenansów i oczywiście mody!

(* Chociaż należy mieć na uwadze, że obrazy przedstawiane w filmach nie stanowią źródła doskonałego. Warto uzupełniać swoją wiedzę na temat życia całego społeczeństwa odpowiednią literaturą faktu)

Tym przydługim wstępem, zachęcam Was abyście sami spróbowali i poddali się (chociaż krótkiemu) romansowi ze starym kinem, zwłaszcza, że daleko nie trzeba szukać :) A dzisiaj zaproponuję Wam świeżo obejrzaną komedię obyczajową:


W rolach głównych: Jadwiga Smosarska, Eugeniusz Bodo, Mieczysława Ćwiklińska
Czas trwania: 1 godzina 15 minut

źródło


Opis fabuły via Filmweb: Lucyna (Jadwiga Smosarska) jest córką prezesa Pawła Bortnowskiego (Zygmunt Chmielewski), właściciela zakładów budowy silników w Warszawie. Po ukończeniu studiów w Paryżu i otrzymaniu tytułu dyplomowanego inżyniera, wróciła do kraju i koniecznie chce podjąć pracę. Wiedząc, że ojciec nie zgodziłby się na to, używa podstępu. Prosi ojca o pomoc w załatwieniu pracy w jego zakładach dla siostrzeńca jej niani (Zofia Czaplińska), Juliana Kwiatkowskiego, którym w rzeczywistości jest ona sama. W męskim przebraniu i z pisemnym poręczeniem ojca udaje się do fabryki, gdzie jako praktykant zostaje pomocnikiem inżyniera Stefana Żarnowskiego (Eugeniusz Bodo). Sprawa komplikuje się, gdy niebawem Lucyna vel Julian zakochuje się w swym przystojnym przełożonym...



Aleksandra

wtorek, 13 października 2015

44. "Hello Dolly, It's so nice to have you back where you belong"


Jeden z ostatnich, słonecznych (ale niekoniecznie już takich ciepłych) weekendów musiał zostać wykorzystany na 120 % możliwości. I został. A efekty możecie zobaczyć (po dłuuuuuuuuższej przerwie) w dzisiejszym poście.

Jestem nieuleczalnym kapeuluszocholikiem. I dobrze mi z tym! Na początku swojej fascynacji tym nakryciem głowy, czułam się chwilami jak z innej planety (a było to jeszcze za czasów mojego liceum, czyli jakieś 5-6 lat temu). Nie wiedzieć czemu, kojarzyły się one ludziom z pewnego rodzaju ekscentryzmem i przesadną elegancją. Ale przecież w latach 30-stych i 40-stych byłoby nie do pomyślenia, żeby kobieta wyszła z domu bez nakrycia głowy? Nawet sama Mad Woman pisała w swojej biograficznej książce, że do pewnego momentu kobietom nawet nie wypadało zdejmowania nakrycia głowy podczas pracy (niezależnie czy pracowały w biurze, sklepie czy innym miejscu).





Czasy się zmieniły, ale to co obserwuję od paru lat to powrót do łask tego elementu garderoby, co mnie niezmiernie cieszy. W topowych sieciówkach, praktycznie przez cały rok można znaleźć szereg modeli w całych paletach kolorystycznych. A i na ulicy co raz więcej widzę kobiet i dziewczyn, które decydują się na to nakrycie głowy. I nie ukrywam, że jako wierna kapeluszocholiczka - taki stan rzeczy bardzo mnie cieszy.

Jeżeli mogłabym Wam polecić jedną z marek, którą warto mieć na uwadze podczas poszukiwań idealnego modelu - zerknijcie na ofertę polskiej marki Hat&Hat. Tylko uważajcie - możecie popaść w niekontrolowany zachwyt ;)






Ściskam,
Aleksandra



środa, 6 maja 2015

43. Warsaw Collegiate Shag Festival 2015 - moja relacja

Pierwszy w Polsce festiwal poświęcony w całości tańcowi Collegiate Shag właśnie przeszedł do historii. O tym czym jest sam taniec oraz jak to się stało, że zawędrował do naszej słowiańskiej krainy przeczytacie na oficjalnym blogu Studia Tańca Swingowego SWINGOUT.PL. To co najciekawsze w tej historii, to fakt, że polska scena tego tańca istnieje w zasadzie od … końca sierpnia 2014 roku – wtedy to po raz pierwszy odbyły się warsztaty w Arnasem i Egle z Wilna.

Shag’owa gorączka dopadła nas na całego! Już dwa miesiące po pierwszym zetknięciu się większości z nas z tym tańcem, zdobyciem „delikatnej” wiedzy i opanowaniem podstawowych kroków, wybraliśmy się pokaźną (20+) grupą do Barcelony, na BCN SHAG Festival (o którym pisałam w tym poście), aby móc spotkać się z prawdziwymi gwiazdami i ambasadorami tego tańca na świecie – Stevenem i Chanzie z Los Angeles. Warsztaty oraz cały wyjazd był niesamowitym doświadczeniem, który tylko dodał nam wszystkim skrzydeł i zawzięcia w trenowaniu tego, bądź co bądź, specyficznego (czyt. kreskówkowego) tańca.


Rodzina shag’owych  entuzjastów powiększała się z miesiąca na miesiąc. Nierzadko zdarzało się tak, że przebieraliśmy nogami na naszych coniedzielnych potańcówkach w DZiKu, niecierpliwie czekając na utwór do którego w końcu będzie można zatańczyć Collegiate Shaga. Wszystko pięknie …

Jednak prawdziwa euforia wybuchła pewnego (nie jestem pewna czy akurat słonecznego) dnia, gdy na stronie SWINGOUT.PL pojawiła się oficjalna informacja: W dniach 1-3 maja odbędzie się pierwszy w Polsce „Warsaw Collegiate Shag Festival”. WOW !!!!

Logo Warsaw Collegiate Shag Festival 2015
Źródło: http://warsawshag.com/pl/
Tego posta piszę we wtorkowy wieczór, w dalszym ciągu na potężnej dawce endorfin po mijającym weekendzie. Śmiało mogę powiedzieć, że to był jeden z moich najlepszych weekendów w ostatnim czasie. Pomimo odparzonych stóp pełnych odcisków, startych trampek i hektolitrów wylanego potu … zaraz, zaraz - to właśnie dzięki temu ten weekend wzniósł mnie gdzieś wysoko w chmury i obecnie tam zostaję :)

Ze swojej strony zapamiętam ten festiwal za te szczególne momenty:
  • Warsztaty ze Stevenem i Chanzie oraz Arnasem i Egle. POTĘŻNA porcja nowego materiału, inspirujące porady i wskazówki, dużo śmiechu, ale i wyciskania z nas siódmych potów. Po 8 godzinach samych warsztatów człowiek, aż czuje, że żyje. Ale to tak serio.
  •  Debiut Warsaw Shag Team. Miałam ogromną frajdę z uczestniczenia w tym projekcie. W ciągu miesiąca udało nam się skleić dwuminutową choreografię i "tłuc" ją w każdym możliwym momencie. Jeszcze dużo pracy przed nami w dojściu do perfekcji, ale satysfakcja (zwłaszcza dzięki uśmiechom i gratulacjom od naszych festiwalowych instruktorów) była ogromna!



  • Sobotnie popołudnie pełne wrażeń i kręcenie ujęć do filmiku "I Collegiate Shag Warsaw". Prawdziwy nowoorleański jazz na Trakcie Królewskim, czyli tańczenie na ulicy Nowy Świat do wspaniałych muzyków, którzy przyjechali z Berlina i Nowego Orleanu.

  • Piątkowa i sobotnia impreza w Skwerze. Muzyka na żywo, jam circle oraz konkursy w których to co wyprawiali nasi warszawscy tancerze przechodziło najśmielsze oczekiwania (Piotrek Kwast - chapeu bas. Tak Gachy, o Was też piszę !!). No i oczywiście koncert zespołu Dizzy Birds z Berlina. Rozpłynęłam się permanentnie. 

  • Niedzielna impreza zamykająca w Plażowej przy moście Poniatowskiego. Spontaniczny koncert gościnnych muzyków oraz naszych chłopaków. Niby wszyscy już opadnięci z sił, niedospani, ale na parkiecie zawsze 100% do końca. 


Dzięki Wielkie Wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tego wydarzenia, za te 3 dni przepełnione radością, inspiracją, nowymi przyjaźniami oraz świetną zabawą. Ja już nie mogę się doczekać kolejnej edycji. Ale nie myślcie sobie, że zwolnimy tempa ... Shagowa gorączka rozprzestrzeniła się tu na dobre!


Aleksandra

piątek, 3 kwietnia 2015

42. Wylapywanie trendów z ulicy? Eee to juz bylo ... w 1944 roku!

Jeżeli myślicie, że współczesny trend, podpatrywania "mody ulicy" to zjawisko związane z XXI wiekiem i rozwojem nowych mediów... to jesteście w błędzie! Niesamowicie popularne dzisiaj zdjęcia mody ulicznej, które często są robione przypadkowym ludziom i publikowane w prestiżowych tytułach (gazetach, portalach), pojawiły się już w latach 40-stych.

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać zdjęcia ojca fotografii reportażowej, Alfreda Eisenstaedta, które mnie oczarowały.  W latach 1936-1972 pracował jako fotograf dla magazynu Life. W jego portfolio znajdziecie bogatą kolekcję sesji wykonanych takim osobistościom jak Marylin Monroe, Sophii Loren, Marlene Dietrich. 

Najsłynniejszym zdjęciem wykonanym przez Alfreda jest ta zrobiona 14 sierpnia 1945 na Times Square, która uwiecznia spontaniczny pocałunek pary (nieznajomych!) na wieść o poddaniu się Japonii i zakończeniu II wojny światowej. Legenda głosi, że po pocałunku, zuchwały marynarz "dostał w twarz" od damy za ten niespodziewany gest radości.

Alfred Eisenstaedt / LIFE


"Piękne kobiety w Nowym Jorku" to seria zdjęć wykonana w 1944 roku na Rockeffeler Center. Zdjęcia miały dokumentować styl mieszkanek Wielkiego Jabłka. Poniżej najpiękniejsze z nich :)








Wszystkie zdjęcia pochodzą ze zbiorów LIFE. (za: bust.com)


Aleksandra

poniedziałek, 23 marca 2015

41. Filmy, ktore retromaniaczka powinna obejrzeć w 2015 roku vol. 2

Jakiś czas temu natknęłam się na informacje o nowych produkcjach, które mogą zaciekawić retromaniaków i retromaniaczki.  W styczniowym poście wspominałam Wam o The Age of Adaline  oraz Far From The Madding Crowd.  Z aktualności, zdradzę Wam, że znane są już daty polskich premier ww. filmów: są to kolejno 15 maja oraz 17 lipca. Zapisywać w kalendarzach! ;)

Ostatnimi czasy znowu natrafiłam na ciekawy artykuł w sieci, którego autor bardzo ostrożnie (ale jednak) typował filmy do wyścigu po Oskary ... w 2016 roku. Sporną kwestią wydaje się być takie prognozowanie już w tym momencie, biorąc pod uwagę, że znakomita większość wymienionych tytułów jeszcze nie miała swojej oficjalnej premiery. Jednak nie w tym rzecz. Dzięki temu artykułowi znalazłam parę kolejnych "perełek", które być może przypadną Wam do gustu. Dzisiaj przedstawię Wam dwa, zupełnie odmienne tytuły, które warto mieć na uwadze planując wyjście do kina w 2015 roku. Gotowi?


Carol (data premiery nieznana)


Akcja filmu toczy się w latach pięćdziesiątych, w Nowym Jorku. Pracownica domu towarowego (Rooney Mara), która marzy o lepszym życiu zakochuje się w starszej od siebie, zamężnej kobiecie (Cate Blanchett). Film jest ekranizacją  bestsellerowej powieści Patricii Highsmith pt. "The Price of Salt". "Carol" jest potężnym romansem napędzanym suspensem oraz kontrastowymi emocjami towarzyszącymi zakazanej miłości.

W obsadzie filmu zobaczymy m.in. Cate Blanchett, Rooney Marę, Sarah Paulson, Kyle Chandler.

 

 

 

Genius (data premiery nieznana)


Fabuła scenariusza skupia się na bliskiej relacji amerykańskiego powieściopisarza Thomasa Wolfego (Jude Law) i słynnego wydawcę literackiego Maxwella Perkinsa (Colin Firth). Osiągając sukces i sławę na początku swojej literackiej kariery, utalentowany Wolfe musi zmierzyć ze swoją skomplikowaną osobowością. Perkins jest jednym z najbardziej szanowanych i znanych wydawców swojej epoki, który pod swoimi skrzydłami wyniósł takie literackie sławy jak F. Scott Fitzgeralda czy Ernesta Hemingway'a. Film opowiada o niezwykłej przyjaźni, która na zawsze zmieniła życie tak skrajnych charakterów.

W obsadzie pojawi się m.in. Colin Firth, Jude Law, Nicole Kidman, Dominic West, Laura Linney, Guy Pearce i Vanessa Kirby.



Aleksandra

wtorek, 10 marca 2015

40. Nowa sukienka, Dzien Kobiet, zapach tulipanów ... czyli Wiosna, ach to Ty!

Zastanawialiście się kiedyś, jak to by było, gdyby ludzie zapadali w sen zimowy tak samo jak niedźwiedzie, borsuki czy jeże? Pomyślcie sobie: tak najeść się do syta i usnąć na dobre 3-4 miesiące. Przespać w ciepłej norze i obudzić się do życia wraz z kwitnącą naturą. To by było coś!



A teraz koniec bujania w obłokach, powrót do rzeczywistości i  wyciąganie oczywistych wniosków: PRZYZNAJEMY SIĘ, jesteśmy blogowymi niedźwiedziami. Statystki publikacji postów nie kłamią.

ALE

Idzie wiosna, zza okna właśnie zagląda mi słońce, a  kalendarz mam zapełniony nowymi pomysłami, planami i podróżami. Inspiruje się pięknymi zdjęciami, przeglądam Pinterest i powiadomienia z ulubionych stron. Aż tu nagle pojawia się ONA. Romantyczna sukienka rodem z wczesnych lat 50-tych. Pastelowy błękit? To chyba nie mój kolor. Ale nic, pojadę - zobaczę. 


Po pracy odwiedzam butik Miss Vintage na Grochowskiej. Po krótkiej pogawędce o wspólnych pasjach z Panią sprzedawczynią przymierzam sukienkę. Jest perfekcyjna! :)

Pfff ... kto by pomyślał, że jedna sukienka stanie się dobrym impulsem do reanimowania naszego bloga. A jednak! Od pierwszego momentu, gdy ją przymierzyłam, miałam w głowie zaplanowaną tę sesję. Wiedziałam jaką chcę fryzurę, które buty założę, w jakiej stylistyce będą zdjęcia ... słodkie lata pięćdziesiąte - taki był plan. 

Dawno nie miałam tyle ubawu, beztroskiego śmiechu i spontaniczności przy robieniu zdjęć. Dziękuję Aga, to był fantastyczny czas, którego efektem są m.in. zdjęcia poniżej. Oceńcie zresztą sami jak Nam wyszło :)

Fryzura: Agnieszka
Sukienka: Miss Vintage
Pasek: Rekwizytorki ;)
Buty: Deichmann



 




Pozdrawiam,

Aleksandra



P.S. A w głowie takie kwiatki!!


piątek, 23 stycznia 2015

39. Filmy, ktore retromaniaczka powinna obejrzeć w 2015 roku vol.1

The Age of Adaline (kwiecień 2015) EDIT marzec: polska premiera 15 maja

Nie ukrywam, że ten film wpisałam na listę ze względu na zdjęcia, na które natknęłam się w sieci. Aktorką, którą osobiście cenię za urodę i styl (Blake Lively) wciela się w postać Adaline - 29-letniej kobiety, która w wyniku wypadku w 1935 roku przestaje się starzeć.
To co zaintrygowało mnie najbardziej to ta mieszanka - magii i fabuły, która toczy się przez niemalże cały XX wiek. 



 

Far from the Madding Crowd (maj 2015) EDIT marzec: polska premiera 17 lipca

Ekranizacja angielskiej, klasycznej powieści Thomasa Hardy'ego "Z dala od zgiełku".
Informacja o książce:
"Gdy Bathsheba Everdene, odziedzicza farmę po zmarłym wuju, wszyscy oczekują, że wyjdzie dobrze za mąż i zajmie się dbaniem o dzieci. Ale Bathsheba, silna i inteligentna, nie zamierza wiązać się z nikim bez miłości. Postanawia sama zarządzać farmą, czekając na tego Jedynego. Czy okaże się nim bogaty sąsiad William, przystojny hulaka Troy, a może sympatyczny, lecz ubogi pasterz Oaks?" (źródło: lubimyczytać.pl)




Aleksandra