wtorek, 9 grudnia 2014

38. Przewodnik kulturalny: Grudzien 2014

Na początku miała być tylko szybki post na Facebooku, jednak jak zebrałam w całość ilość wydarzeń, które dzieją się w najbliższym czasie, postanowiłam stworzyć oddzielną notatkę na blogu.

A nudzić w grudniu się nie powinniście. Mam nadzieję, że w tym gorącym, przedświątecznym czasie, znajdziecie choć chwilę dla siebie i wybierzecie się na jedno z poniższych wydarzeń.

Chronologicznie rzecz ujmując:

  • 10.12 (środa) „Moda i historia – burzliwy związek” - spotkanie z autorem książki i prelekcja filmu "Yves Saint Laurent. Geniusz, który rzucił świat mody na kolana”.
    ( STRONA WYDARZENIA)














  • 14.12 (niedziela) kino Iluzjon rozpoczyna fantastyczny cykl projekcji przedwojennych, polskich filmów
    w nowej, cyfrowej jakości. Już w najbliższą niedzielę inauguracyjny film "Jadzia" z 1936 r.
    (STRONA CYKLU, STRONA WYDARZENIA)


  •  20.12 (sobota) Świąteczny Swing w Skwerze. Tuż przed Bożym Narodzeniem, będziemy zarażać pozytywną energią w rytmie lindy hop, charlestona i shaga, Z pewnością będzie to wyjątkowy wieczór, bo szykuje się wiele niespodzianek! Ho, ho, ho!
    (STRONA WYDARZENIA)

  • cały grudzień w Iluzjonie trwa cykl "Przeboje kinowe na święta". A w nim? Takie rarytasy jak "Brzdąc" z Charlie Chaplinem czy "Gilda" z Ritą Hayworth
    (PROGRAM WYDARZENIA)





  • cały grudzień w Fotoplastikonie Warszawskim wystawa "Warszawa jakiej już nie ma". "(...)kompilacja najpiękniejszych fotografii stolicy, z najpopularniejszych i cieszących się największym zainteresowaniem wystaw. Zbiór składa się z 48 zdjęć stereoskopowych prezentujących miasto i jego mieszkańców na przełomie XIX i XX wieku. Wielowiekowe mury kamienic na Starym Mieście, gwar prawdziwie wielkomiejskiej Marszałkowskiej i tętniące życiem miejsca wypoczynku mieszkańców stolicy"

  • 10 grudnia - 15 lutego Opera Haute Couture. Wyjątkowa wystawa najpiękniejszych kreacji, które zostały zaprojektowane specjalnie na potrzeby wielkiej sceny przez najlepszych polskich projektantów. W kolekcji znajdują się projekty m.in. Gosi Baczyńskiej, Tomasza Ossolińskiego czy Macieja Zienia. (O WYDARZENIU)









Pozdrowienia śle

Aleksandra


Źródła zdjęć: Kinoteka, Pinterest, film.org, SwingOut.pl | Lindy Hop in Warsaw, Teatr Wielki

środa, 12 listopada 2014

37. BCN Shag Festival 31.10-2.11.2014

Opowiem Wam pewną bajkę. Około pół roku temu parę osób z mojego otoczenia miało okazję  poznać nowy, nieco dziwny taniec. /Collegiate/ Shag bowiem wygląda dość groteskowo.


Gdy pierwszy raz zobaczyłam tańczącą go parę, miałam wrażenie, że oglądam kreskówkę, Jednak to właśnie te szybkie kroki i przerysowane figury sprawiły, że coraz liczniejsza grupa osób była zaintrygowana tym tańcem (w tym ja!). Jaką radość sprawiło nam Studia Tańca Swingowego SWINGOUT.PL,gdy dowiedzieliśmy się, że w odpowiedzi na naszą fascynację shagiem, sprowadzają w sierpniu litewską parę, aby zorganizować nam pierwsze w Polsce warsztaty z tego tańca

źródło: www.collegiateshag.com
Było nieziemsko! W przeciągu 6 godzin "SHArmagedonu" (stwierdzenie, że jest to mocno wyczerpujący taniec, nie oddaje tego dostatecznie) urosła nam spora grupa fanów tej odmiany swinga ... Na tyle silna, aby zorganizować kolejne warsztaty, które odbyły się w przedostatni weekend października. W tym miejscu nie wypada nie wspomnieć, o osobie, która była najbardziej zaangażowana w popularyzację tego tańca wśród naszego środowiska - MINSTONIE - uszanowanko! To właśnie on znalazł prawdopodobnie pierwszy festiwal shagowy w Europie, który miał się odbyć w Barcelonie. Padło jedno, proste pytanie: JEDZIEMY?
I pojechało ... 25 osób!


Piątek, 31 października

Przylecieliśmy - wszyscy cali i zdrowi. Prawie bez przygód. Barcelona przywitała nas przyjemnymi 22 stopniami i halloweenową aurą. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że Hiszpania, aż tak przyjęła amerykańska tradycję przebierania się w tym dniu. Niestety tego wieczoru nie udało mi się uwiecznić ulic miasta, ponieważ wszyscy popędziliśmy do naszych apartamentów, aby przygotować się na imprezę powitalną.
Tuż przed oficjalnym rozpoczęciem odbyły się pierwsze master class'y (dodatkowe zajęcia, w których mogą uczestniczyć wszyscy, niezależnie od poziomu). Prowadzili je Stephen Sayer 
i Chanzie Roettig - para ze Stanów Zjednoczonych, główni instruktorzy festiwalu i prawdopodobnie najlepsi tancerze shagowi na świecie. Po zajęciach zaczęła się regularna impreza w halloweenowym klimacie. Było mrocznie ...



źródło: BCN Shag Festival



Sobota, 1 listopada

W skrócie: regularne warsztaty z shaga, dodatkowe tastery (zajęcia nie związane z tańcem przewodnim festiwalu). W międzyczasie szybki obiad i przygotowanie do głównej imprezy festiwalu. A na niej nie zabrakło nam wrażeń:
* muzyka na żywo
* występy popisowe naszych instruktorów
* shagowy Jack'n'Jill, który został rozgromiony ... przez Kasię i Michała!! Chapeau bas, daliście czadu! :)


 


Niedziela, 2 listopada

Warsztaty, tastery i chwila na odpoczynek. Późnym popołudniem zebraliśmy się całą paczką
i zorganizowaliśmy sobie piknik na plaży. Było dużo pysznego jedzenia, śpiewy, świętowanie urodzin Gotchy, a nawet ... ćwiczenie aerialsów (akrobacje w powietrzu). Gdy już głosy nam się zdarły od śpiewania, a piach napełnił nasze buty, udaliśmy się na kameralny koncert Resophonic, który był najpiękniejszym wydaniem swinga i blusa z hiszpańską duszą.



Poniedziałek, 3 listopada

Czas na zwiedzanie Barcelony. Nie pytajcie mnie skąd mieliśmy siły, żeby po 3 dniach intensywnych zajęć
i imprez latać po mieście. Tego dnia udało nam się naprawdę wiele zobaczyć. Ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wykorzystywali okazji do potańczenia :) Sagrada Familia, park Guella, La Rambla, dzielnica gotycka, architektura Gaudiego - najważniejsze punkty zaliczone. Myślicie, że byliśmy padnięci po całym dniu chodzenia po mieście? Owszem, ale wieczorem był praktis taneczny w jednej ze szkół. No przecież nie mogliśmy nie skorzystać.



 


 



Wtorek, 4 listopada

Czas powrotu. Udało nam się jeszcze przejść La Ramblas, odwiedzić bazar La Boqueria żeby kupić sobie kubek świeżych owoców i zjeść obiad. Po południu siedzieliśmy już w samolotach powrotnych do Polski.




To był PIĘKNY wyjazd z wielu powodów: pogody, ludzi, mnóstwo śmiechu, tańca, muzyki, jedzenia i sangrii. Jedno już wiem dzisiaj na pewno: Barcelono - dziękuję za czas spędzony w Twoich murach i do zobaczenia wkrótce! :)

Aleksandra



poniedziałek, 20 października 2014

36. Zlota Polska Jesien


Bordo, burgund, rdzawy, szkarłatny, burgund

Miodowy, ugier, ochra, herbaciany

Butelkowa zieleń, malachitowy, oliwkowy.

Albo zwyczajnie: czerwień, żółć, zieleń. Polska, złota jesień karmi nasze zmysły feerią barw. Dlatego też postanowiłam zajrzeć do słownika odcieni i poszerzyć swój zasób słownictwa co nieco, aby w sposób niebanalny opisać uroki poniższej sesji. No bo TAKA aura zasługuję na piękniejszy opis.

A już do rzeczy. Zdjęcia zrobione w weekend, tydzień temu. Początkowo miały być tylko na konkurs, jednak po zgraniu ich na dysk, okazało się, że są fajnym materiałem na bloga. Dawno nie pojawiły się tu zdjęcia stylizacji, dlatego też tym bardziej się cieszę,  że mogę je Wam zaprezentować.


"Pozuje": Aleksandra
Torebka: szafa mamy
Apaszka: no name
Bluzka: New Yorker
Spódnica: vintage
Buty: CCC






Pozdrawiam i uciekam na koncert, na który czekalam ponad 2 lata!

PAROV STELAR BAND

Buziaki,

Ola



czwartek, 28 sierpnia 2014

35. Warto przeczytac: "Mad women" Jane Mass

Dokładnie tydzień temu umawiając się z moją przyjaciółką na spotkanie, na odchodne usłyszałam w słuchawce" A! Mam dla Ciebie idealną książkę, koniecznie musisz przeczytać!". I rzeczywiście ... musiałam!

Gdy obudziłam się w niedzielny, deszczowy poranek już wiedziałam, że to będzie TEN dzień. Bo mówcie, co chcecie -  że szkoda lata, że zimno, że smutno, że akurat weekend. Ale ja właśnie uwielbiam raz na jakiś czas takie deszczowe, ponure dni. Gdy mogę się zaszyć pod ciepłym kocem, z kubkiem gorącej herbaty i bez wyrzutów sumienia przez CAŁY dzień nie rozstawać się książką.

Tak właśnie minęła mi ubiegła niedziela. Wystarczył jeden dzień, aby móc przez tę parę godzin stać się ... copywriterką z agencji reklamowej, z początku lat 60-tych. 
"Mad women" jest bowiem historią prawdziwej postaci. Jane Maas to kobieta, która robiła karierę w branży reklamowej, w czasach gdy kobieca rola sprowadzała się do "idealnego prowadzenia domu, dbania o męża i bycia pełnoetatową matką". Jeżeli jesteście fanami serialu "Mad Men" z pewnością ta książka przypadnie Wam do gustu. Dzięki niej zyskacie nowe spojrzenie na obraz wykreowany w serialu. Zobaczycie świat zdominowany przez mężczyzn (i z takiej perspektywy opowiadany w serialu MM), oczyma kobiety. Kobiety, która musiała łączyć obowiązki służbowe, z rolą żony i matki. Bez taryfy ulgowej. Ale nasza bohaterka, Jane to uwielbiała, ponieważ kochała swoją pracę. Ale czy nie pozostawiało to swojego piętna na życiu rodzinnym i relacjach z córkami? Więcej już nie napiszę, odsyłam do książki, którą naprawdę czyta się lekko. Przyjemny styl autorki, przeplatany anegdotami i zabawnymi komentarzami sprawi, że nie zorientujecie się jak już skończycie całą książkę :)

Jeżeli:
  • zaintrygowała Cię postać Jane Mass,
  • uwielbiasz lata 60-te i już oczami przemierzasz ulice Nowego Jorku z tamtego okresu,
  • zafascynował Cię serial "Mad Menn" oraz samo środowisko branży reklamowej,
  • jesteś ciekawy, czy rzeczywiście w tamtych czasach wszyscy palili jak smog, w każdym możliwym pomieszczeniu,
  • chcesz sprawdzić, czy alkohol w godzinach pracy był dozwolony,
  • interesują Cię ciekawostki dotyczące "dress codu" (m.in. dot. noszenia kapelusza w pracy przez kobiety),
  • które restauracje i coctail bary na Madison Avenue warto odwiedzić
  • kochasz branżę reklamową, interesujesz się jej początkami, i historią "zza kuchni',
a odpowiedziałeś pozytywnie na co najmniej jedno z powyższych pytań, to ta książka jest koniecznie dla Ciebie. W sam raz na chłodniejsze, deszczowe wieczory.

Mary Wells, kwintesencja "Mad women" z kolegami z pracy w agencji, 1965 r. Współpracowała z Maas w agencji Wells Rich Green, źródło


P.S. UWAGA SPOJLER. Poniżej przestawiam Wam moje 2 ulubione ciekawostki z książki Jane, które najbardziej zapadły mi w pamięć.

  • Agencja Sterling Cooper Draper Pryce z serialu "Mad man", była ponoć wzorowana na prawdziwej agencji ... Young & Rubicam,  która jako pierwsza nadała kolorową reklamę telewizyjną z Billem Cosby. W sumie poczułam się trochę dumna, czytając o tej firmie-ikonie, w związku z tym, że w zeszłym semestrze miałam przedmiot prowadzony przez jej pracownika.
  • Na początku lat 60-tych, kobietom nie wypadało, zdejmować przez cały dzień w pracy. W serialu "Mad man" kostiumograf nie zadbał o ten szczegół.
  • Agencja Wells Rich Green, w której pracowała Jane w latach 70-tych obsługiwała kampanie promocyjną dla stanu Nowy Jork, która miała wspierać turystykę tego regionu. To właśnie wtedy powstało kultowe już logo, które na dobre zagościło w naszej świadomości:





wtorek, 22 lipca 2014

34. Popperfoto, czyli archiwum stworzone z prawdziwej pasji

Paul Popper. Założyciel POPPERFOTO

Czeski dziennikarz i redaktor, który w latach młodości wyemigrował do Londynu.

Dzięki zbudowaniu profesjonalnych relacji z wieloma europejskimi fotografami oraz dzięki swoim dziennikarskim umiejętnościom, udało mu się założyć ciekawą, jak na swoje czasy, instytucję - połączenie agencji literacko-fotograficznej z archiwum gromadzącym zdjęcia. Działalność agencji (zbieranie zasobów, archiwizowanie, katalogowanie) rozwijała się przez niemalże trzy czwarte wieku.



Sam Paul pisał, tworzył, a także robił zdjęcia, natomiast jego żona Eryka zajmowała się ich dystrybucją i sprzedażą.  Miłość pary do wszystkiego co brytyjskie miał kilka ciekawych konsekwencji:  jedną z nich jest zmiana nazwiska na Bentley - nazwę ich ulubionego, brytyjskiego samochodu osobowego.

Małżeństwo wniosło znaczący wkład w poszerzenie i rozbudowanie zawartości biblioteki przez przejęcie Exclusive News Agency i znaczące wzbogacenie kolekcji zdjęć o m.in: 
  • kolorowe obrazy z okresu II wojny światowej;
  • fotografie angielskiego mody, transportu i rozrywki z pierwszej połowy XX wiek;
  • w ogromną liczba zdjęć monarchii brytyjskiej. 
Po śmierci Paula Poppera w 1969 roku, firma została sprzedana i w ciągu kolejnych dwóch dekad wielokrotnie zmieniała właścicieli.

Na tę ciekawą personę natrafiłam przeglądając zasoby wydawnictwa Getty Image, które gromadzi miliony (strona podaje, że obecnie w archiwum znajduje się ich 85 000 000 !!) zdjęć i wydaje je w formie ciekawych, tematycznych albumów. Na stronie www.gettyimages.com znajdziecie katalogi w cyfrowej postaci, które możecie przeglądać do woli. Niestety zakup pojedyńczego zdjęcia jest stosunkowo drogi, jednak niektóre ze zdjęć, możecie odnaleźć bez znaków wodnych i w dobrej rozdzielczości, opublikowane przy okazji rożnych artykułów. Zachęcam do pobuszowania w tym serwisie,  bo można znaleźć prawdziwe perełki. 

Poniżej przestawiam Wam mój wybór:



Pablo Picasso ze swoją pierwszą żoną Olgą Khoklovą, 1919 r.
Brytyjskie pracownice fabryki podczas przerwy na plaży w Kornwalii, 1943 r. 
Amerykańscy żołnierze w paryskiej kawiarni, 1944 r. 
Powrót z wojny, Anglia 1945 r.
Londyn. Amerykański żołnierz cieszy się z zakończenia wojny, 1945 r.
Pin-up girl - Bettie Page, 1954 r. Zdjęcie: Bunny Yeager
Aktorka Grace Kelly, 1956 r. 
Siedemnastoletnia aktorka i modelka Twiggy, 1966 r. 







Zdjęcia pochodzą z archiwum Popperfoto. Getty Images. W większości przypadków autor jest nienznany.

piątek, 11 lipca 2014

33. Poniatowka - miejsce zabaw przedwojennej Warszawy. Wielki COME BACK

Warszawa, lipiec 2014. Godziny popołudniowe. Hordy młodych ludzi, zbierają się przy Stadionie Narodowym, aby wspólnie udać się na "piwko pod Poniatowszczaka", rozpalić grilla, posiedzieć w Temacie Rzeka lub Plażowej przy dźwiękach współczesnej muzyki, zjeść burgera w modnym food trucku czy obejrzeć film w kinie plenerowym. Warszawiacy pokochali to miejsce. Plenery, jak potocznie wypada mawiać, stały się nieodłączną formą spędzania wolnego czasu w okresie wakacyjno-letnim ...

Ale chwila, moment - to już było, dużo wcześniej!



Przy okazji wertowania zasobów Narodowego Archiwum Cyfrowego (polecam po stokroć!) , natknęłam się na pokaźny album zdjęć plaż warszawskich z okresu przed II wojną światową. Ten potężny zastrzyk wizualnej historii, zainspirował mnie do poszerzenia swojej wiedzy na temat tych dwóch kultowych miejsc - Poniatówki i plaży Braci Kozłowskich.

Obydwie plaże, mieściły się na praskiej stronie Wisły - od mostu Poniatowskiego,  na wysokości dzisiejszych basenów przy Wale Miedzeszyńskim, aż do terenów współczesnego mostu Łazienkowskiego. Najwcześniejsze zdjęcia ukazujące plażowiczów dostępne w NAC-u, datowane są na rok 1926 i prawdopodobnie to właśnie wtedy zaczęła się rozwijać ta nowa forma spędzania wolnego czasu.

plaża PONIATÓWKA - okres jej funkcjonowania jest datowany na lata 1922-44. Była zarządzana przez rodzinę Dreczyńskich. Na jej terenie znajdował się drewniany kompleks z szatniami, zatrudniała własną pielęgniarkę, ratowników, regularnie organizowała dancingi. Na spragnionych i głodnych plażowiczów czekała restauracja, bufety, a także kioski z gazowanymi napojami.

plaża Braci KOZŁOWSKICH - W kuluarach była uważana, za najbardziej prestiżowe miejsce do plażowania w Stolicy. To tutaj można było m. in. najczęściej usłyszeć orkiestrę na żywo. U braci Kozłowskich również nie mogło zabraknąć bufetu i restauracji ze stolikami na drewnianym tarasie, a w menu były same chłodzące napitki- piwo, lemoniada, kwaśne mleko. Wraz z wzrostem popularności plażowania nad Wisłą, pojawiły się wypożyczalnie leżaków i sprzętu sportowego.

Swoimi wspomnieniami o praskich plażach podzielił się Jan Kossakowski, w książce Hanny Faryny-Paszkiewicz pt. "Saska Kępa w listach, opisach, wspomnieniach":

"Inną, najbardziej dystyngowaną klientelą saskokępnych wywczasów byli plażowicze.Zamożniejsi korzystali z dowozu własnych autobusem braci Kozłowskich na ich najokazalszą plażę na wysokości Walecznych i Obrońców. Inni przyjeżdżali tramwajem z odległych dzielnic, rzadziej droższym autobusem linii S, kursującym od placu Trzech Krzyży do ul. Wersalskiej, a resztę drogi na dzikie, odleglejsze plaże odbywali na piechotę. Stopniowo ten charakter się zmieniał. Na kilka lat przed wojną drewniane budy Kozłowskich zastąpił ogólnodostępny nadwiślański bylwar (...) a w miejsce dzikich plaż powstały klubowe przystanie: Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, Pocztowców, Policyjna i najbardziej ekskluzywna przystań Yacht Clubu Polskiego, na otwarcie i zamknięcie sezonu której przyjeżdżał prezydent Ignacy Mościcki, honorowy komandor tegoż klubu."

W obydwu miejscach można było znaleźć kosze plażowe i leżaki, budki z napojami i przekąskami, łódki pychówki oraz boiska do zabawy.
Plaża Braci Kozłowskich. 1926 r.

Plaża przy Moście Poniatowskim. Kwiecień, 1926 r.

Dansingi, potańcówki, zabawy taneczne. Nazw tych wydarzeń było wiele, ale cel zawsze ten sam - beztroska zabawa. Warszawiacy nie ograniczali się tylko do zamkniętych sal i klubów. Ba, nasza tradycja plenerowych, miejskich zabaw ma imponującą historię :)



Plaża Braci Kozłowskich. Lipiec, 1936 r.

"Poniatówka". Data nieznana

"Poniatówka". Data nieznana


"Poniatówka". 1933 r.


"Poniatówka". 1927 r.

Plaża Braci Kozłowskich. 1936 r.


"Poniatówka". Data nieznana

"Poniatówka". Data nieznana
"Poniatówka". 1927 r.
Wszystkie powyższe zdjęcia pochodzą z Narodowego Archiwum Cyfrowego.

Good News: Masz ochotę wesprzeć tę wspaniałą tradycję? Posłuchać swingu, napić się lemoniady i zatańczyć na parkiecie Plażowej, o zachodzie słońca - tak jak robili to nasi pradziadkowie?
Zapraszam gorąco na wyjątkową Swingową Plażową - plenerową potańcówkę w klimacie lat 30, która odbędzie się po raz pierwszy w najbliższy czwartek tj. 17 lipca, o godzinie 20.00 -> więcej informacji na wydarzeniu na Facebooku oraz na stronie Studia Tańca Swingowego SWINGOUT.PL




Pozdrowienia śle,